środa, 21 stycznia 2015

"Kronika ptaka nakręcacza", czyli o tym, jak nie zostać noblistą.

Wybierając książkę Murakamiego z bibliotecznej półki, nic nie wiedziałam o autorze. Oczywiście jego nazwisko było mi znane od dawna - pojawia się wszak rokrocznie w kontekście Literackiej Nagrody Nobla. Nie zapoznawałam się jednak nigdy ani z recenzjami jego książek, ani z rankingami. Dopiero skończywszy lekturę odkryłam, że wybrana przeze mnie Kronika ptaka nakręcacza jest na drugim miejscu najlepiej ocenianych książek Murakamiego  przez czytelników BiblioNetki. Oraz, że jest uważana za najlepszą powieść najsłynniejszego obecnie japońskiego pisarza.
Sięgając po Murakamiego miałam świadomość, że jest pisarzem modnym. Znajomość jego książek jest dobrze widziana w środowisku nie tylko wyrobionych czytelników, ale także tych, którzy wybierając swoje lektury, sugerują się jedynie listami bestsellerów EMPIKU. "Nie czytałaś Murakamiego? Koniecznie musisz" - nie pomnę, ile razy słyszałam to zdanie, przyznając się do absolutnej nieznajomości twórczości tego pisarza.


Sięgając po Kronikę.. chciałam odpowiedzieć sobie na pytanie: co takiego sprawia, że akurat ten przedstawiciel literatury japońskiej przebił się do świadomości czytelników z całego świata?
Książki japońskich autorów nadal są egzotyką dla europejskiego odbiorcy. Kulturę kraju bonsai reprezentują w masowych środkach raczej anime niż filmy fabularne. Popularnością - prócz znanych seriali - cieszą się także animacje studia Ghibli, zwłaszcza zaś te wyreżyserowane przez Hayao Miyazakiego. Jego filmy, tak bardzo przecież japońskie, mogą stanowić - na pewnej płaszczyźnie interpretacyjnej - warianty znanych baśni europejskich. Ponyo to niewątpliwie opowiedziana na nowo historia Małej Syrenki, Ruchomy zamek Hauru opiera się na motywie znanym z baśni o Pięknej i Bestii, chociaż jest opowieścią bardziej wieloznaczną i nieoczywistą. Natomiast Mój sąsiad Totoro zbliża się trochę do Alicji w krainie czarów - i wszystkich tych książek, w których dzieci znajdują przejście do innego świata. Być może właśnie te czytelne dla europejskiego widza nawiązania wpływają na popularność tych tytułów.

[źródło]


A jak to jest z Murakamim?To, co mi się nasunęło, to przede wszystkim niemożność gatunkowego zaklasyfikowania Kroniki ptaka nakręcacza. Nie jest to  - jak sugerowałby tytuł - kronika, gdyż wydarzenia nie są przedstawione w sposób chronologiczny. Nie jest to powieść realistyczna, bo za dużo w niej wątków magicznych. Nie jest to jednak fantastyka - bo realia pozostają mimo wszystko rzeczywiste, zwłaszcza w częściach, gdzie ktoś opowiada głównemu bohaterowi swoją historię. Tych historii w powieści jest tak wiele, że zbliżają ją do powieści szkatułkowej - którą jednak Kronika ptaka nakręcacza też przecież nie jest.  Wydaje się zatem, że europejskie podziały gatunkowe nie są reprezentatywne dla opisywanej powieści. Natomiast w japońskiej literaturze występuje określenie monogatari - na gatunek łączący w sobie cechy różnych innych gatunków. I być może właśnie to określenie dla Kroniki jest najwłaściwsze.

Opowiadanie o fabule Kroniki ptaka nakręcacza właściwie jest niemożliwe. Powiedzieć, że historia Toru Okady zaczyna się od momentu, w którym ucieka mu kot i odchodzi żona, to duże uproszczenie. Napisać, że Okada próbuje odnaleźć żonę chwytając się niekonwencjonalnych środków, to jak nie napisać nic. Bohater bowiem wchodzi na trzy dni do pustej studni, zwraca się o pomoc do kobiety określającej siebie jako prostytutkę świadomości, a w końcu...śni. Kronika jest  opowieścią na wskroś oniryczną, w której, być może ważniejsi od głównego bohatera, są ludzie, których spotyka na swojej drodze.
A są to bohaterowie z pogranicza jawy i snu - tacy, do jakich przyzwyczaiła nas już kinematografia azjatycka. To ludzie, którzy zdobywają się na rzeczy wyjątkowe - jak para kochanków z Lalek Takhesiego Kitano, albo kobieta z filmu Kim Ki-Duka Time, która opuszcza swojego ukochanego, by - zmieniając swą twarz operacją plastyczną - poddać jego miłość próbie. Wspólnym mianownikiem dla Murakamiego i wspomnianego reżysera, jest też motyw pustego domu. Dla Kim - Ki Duka to miejsce, w którym rozgrywa się niezwykła historia miłosna (Pusty Dom), u Murakamiego to staje się symbolem, który fascynuje głównego bohatera, i odgrywa ważną rolę w jego historii i przemianie.
 
Symbolika to sedno Kroniki ptaka nakręcacza. Mnogość symboli sprawia, że historia staje się bardzo niejasna, a ich odczytywanie zaczyna zwyczajnie męczyć. Jest tu - prócz wspomnianego pustego domu - pusty pokój hotelowy (do którego Toru przedostaje się przenikając przez ścianę), wyschnięta studnia, zaginiony kot, tytułowy ptak nakręcacz (nakręcający świat i uruchamiający ciąg zdarzeń), plastikowy czerwony kapelusz na głowie jednej z sióstr Kano, meduzy, znamię na twarzy głównego bohatera, itd. Powieść jest przesycona symbolami, jest ich zdecydowanie zbyt dużo - zwłaszcza, że towarzyszą niełatwym w interpretacji bohaterom. Dla mnie rzutowało to na odbiór fabuły, która rozwija się w dość sensacyjny sposób. Złapałam się nawet na tym, że nie obchodzi mnie, co się stało z żoną Toru Okady, ani jak skończy główny bohater. Główny wątek, poprzez przesycenie symboliką, stawał się dla mnie nieczytelny. Czułam się trochę jak podczas seansu Mulholland Drive, gdzie reżyser sugeruje, że oto mamy do czynienia z zagadką do rozwiązania, podczas gdy - tak naprawdę - chodzi o poskładanie filmu w całość. Nie istnieje żadna zagadka, jest jedynie naładowana znaczeniami i symbolami fabuła, którą każdy może interpretować w dowolny sposób. To jest dla mnie - w dużej mierze - wyznacznik popularności Kroniki ptaka nakręcacza - autor daje tyle możliwości interpretacyjnych, zarzuca tak dużą wieloznacznością, że czytelnik może odczytywać tę opowieść w dowolny sposób, a każdy z nich może być właściwy. Jeżeli opowieść nuży, to właśnie przez  - wspomniane już - przeładowanie znaczeniami i koniecznością ich odczytywania.

Dlaczego więc zdecydowałam się doczytać powieść do końca? Bo tak jak znużyła mnie oniryczna opowieść skupiona wokół Toru Okady, tak wciągnęły i zaskoczyły bardzo realistycznie opisane historie ludzi, których Toru poznaje. Poruszająca jest opowieść porucznika Mamii z czasów drugiej wojny światowej, historia kobiety zwanej Gałką - o masakrze zwierząt z zoo (także podczas wojny), o jej życiu w Japonii po stracie ojca, o tym, jak zyskała dar projektowania ubrań i jak nagle go straciła, zyskując w zamian coś zupełnie innego. Poruszająca jest także historia rodziny Kumiko, żony Okady. Te wątki sprawiły, że nie skreśliłam Murakamiego całkowicie - postanowiłam dać mu szansę w powieściach, w których stawia na realizm.


Haruki Murakami, Kronika ptaka nakręcacza                       
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA,
Warszawa 2008. 

6 komentarzy:

  1. Widzę, że miałaś ciężką przeprawę. Do mnie proza tego autora nie dociera, nie przyswajam jej, ale jeśli napiszesz o jakiejś realistycznej i interesującej jego pozycji, to dam mu szansę raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to zła literatura, ale też nie wydaje mi się, żeby nieznajomość Murakamiego była aż takim nietaktem literackim. Tylu pisarzy na świecie jest! :)

      Usuń
  2. W której powieści Murakami stawia na realizm? :D

    No dobra, na upartego "Norwegian wood" i "Bezbarwny Tsukuru..." mogą się załapać na miano mniej "odjechanych".

    OdpowiedzUsuń
  3. O "Norwegian.." czytałam właśnie, że to najbardziej trzymająca się ziemi książka :). Aż sprawdzę z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego mniej mi się podobała, niż inne (powiedziała czytelniczka omijająca fantastykę).

      Usuń
    2. Nie traktowałabym "Kroniki.." jako fantastyki ;) Będę się upierała, że to oniryzm :P

      Usuń