sobota, 7 lipca 2018

"Rynek w Smyrnie" Jacka Dehnela, czyli początki twórczości jednego z naszych najlepszych.


Przypadek Jacka Dehnela jest jedynym takim w mojej karierze czytelniczej: zachwycam się, nawet kiedy się nie zachwycam. Krivoklat okazał się dla mnie zbyt hermetyczny - wydaje mi się, że bez znajomości twórczości Bernhardta ciężko tę książkę należycie odczytać i docenić. Takiego problemu w ogóle nie ma Balzakiana, podobno mniej doceniania przez czytelników, a dla mnie stanowiąca zbiór opowiadań doskonałych, nawiązujących do twórczości Balzaka. Niektóre sceny z opowiadań pamiętam do dziś, choć od lektury dzieli nie kilka lat.




Rynek w Smyrnie udowadnia (co potwierdzi później Balzakiana), że forma opowiadań Dehnelowi nie straszna, że korzysta on z niej bardzo świadomie.Chociaż wszystkie opowiadania mają zamkniętą konstrukcję, to niejednokrotnie Dehnel zostawia czytelnika z jego (czytelnika) wyobraźnią i wrażliwością, gdyż dopiero przefiltrowanie przez emocjonalność umożliwia interpretację.
Nie są te opowiadania tak rozbuchane erudycyjnie jak późniejsze książki Dehnela.W gruncie rzeczy są bardzo nierówne, ale ich datowanie wskazuje, że to początki pracy prozatorskiej pisarza. Wieńczące zbiór opowiadanie, to niejako wstęp (rozwinięcie? uzupełnienie?) ciut późniejszej, doskonale znanej Lali, gdyż znajdujemy w nim te wszystkie ciocie i babcio-ciocie, które wypełniały tło w najbardziej znanej powieści pisarza.

Dwa pierwsze opowiada to ten Jacek Dehnel, którego znam z późniejszych, doskonalszych dzieł - Balzakian, Saturna i w końcu - Matki Makryny. To popis warsztatu autora, ale przede wszystkim dowód na wyobraźnię ukształtowaną wielką sztuką, obrazami kultury. To dowód na niezwykłe rozumienie tropów literackich i ogólnie - literatury, która koresponduje z wszelkimi innymi dziedzinami sztuk. Opowiadanie Rynek w Smyrnie to nic innego, jak współczesny taniec śmierci, w którym Śmierć jest nie pozbawionym ironii i subtelnego poczucia humoru obserwatorem ludzkich poczynań. Jednocześnie to opowieść o miłości dziewicy i...no właśnie, kogo?


Massimo Cuomo Photography Marvellous Angel Statue/flickr.com
Kolejne cztery opowiadania zbioru nie są już tak udane, precyzyjne i  zachwycające. Ale to też z jedne pierwszych tekstów pisarza.  Ostatnie opowiadanie, Filc, w którym pojawia się postać Lali jest czymś na kształt dziennika, pamiętnika o rodzinie, osobach niezwykle pisarzowi bliskich. Szanuję próbę przybliżenia mi osób ważnych dla autora, opowiadanie to jednak jest niespójne i zwyczajnie - mało interesujące, a na tle pozostałych historii ze zbioru - nijakie i ubogie w tę piękną, szczegółową erudycję i drobiazgowy język, które tak bardzo mnie przyciągają do książek Dehnela.

Oczywiście, z perspektywy niemal dwudziestu lat, jakie upłynęły od powstania ostatniego opowiadania, w kontekście najnowszych dokonań pisarza, łatwo sobie szafować ocenami jego twórczości.  Warto jednak pamiętać, że Rynek to twórczość dwudziestolatka, już wówczas zapowiadającego się na człowieka renesansu i humanistę, o jakich dziś trudno. Ja w podobnym wieku miałam problem z napisaniem sensownego eseju na maturze, więc szanuję bardzo taką umiejętność opowiadania, jaką już wówczas Dehnel prezentował. I uważam, że to jeden z naszych najlepszych pisarzy - nie tylko w literaturze po roku dwutysięcznym. 



 
Rynek w Smyrnie, Jacek Dehnel                     
Wydawnictwo W.A.B,
Wydanie dla czytników elektronicznych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz